Dzisiaj intensywny dzień. Startujemy o 6 rano. Ponieważ chcemy wejść do Ruin z samego rana jedziemy autostradą. Droga O.K., przy bramkach mniej O.K. Koszt przejazdu do Piste to ok. 80zł. do Meridy 100zł. Po drodze, jakieś 150 km od Cancun pojawia się punkt odpoczynkowy z restauracjami. Wreszcie dostajemy meksykańskie jedzenie. Czyli tortille z mąki kukurydzianej, z mięsem i warzywami. do przegryzienia pyszna salsa czyli posiekane pomidorki z cenbulką, sokiem z limonki i kolendrą. Kto nie jadł, temu współczuję. Koszt posiłku niewspółmiernie niski do tego co płaciliśmy w restauracji za obiad. coś ok. 250peso za 4 osoby. Wjeżdżamy do Piste, z [rzykrością stwierdzam, że restauracja Seniora Antonio jest zamknięta. Smutne to !. Dojeżdżamy do ruin, Parking płatny 120 peso. Wstęp do Ruin ! Szok : 900peso za 4 osoby. Junior potraktowany jako dorosły. Koszt przewodnika (warto wziąć) 750peso.
Dzięki wczesnej porze wejścia (a pomogło nam w tym przesunięcie czasowe o 1h), my wychodzimy z Ruin, kiedy na parking zjeżdżają dopiero autokary a zwiedzaliśmy, kiedy handlarze dopiero się rozkładali ze swoimi kramami. Przed nami 100 km drogą lokalną do Meridy. Nie jedziemy autostradą, żeby Dominika, która jest pierwszy raz w Meksyku, mogła zobaczyć z bliska prawdziwy Meksyk.
Niestety, Merida jak była, tak nadal jest męcząca. Więc ponownie, po uzyskaniu potrzebnych informacji, wyjeżdżamy. Kierunek Celestun. Niby tylko 120km ale przeszło 2h jazdy. Wszystko, przez topy, tuk-tuki i i rikszarzy w mijanych miejscowościach. Po dojechaniu do Celestun, wizyta w Ecological Zona. Koszt wycieczki łódką, to 1200 peso (4 osoby). Płatne tylko gotówką ! Pelikanów niewiele, woda w namorzynach ma niski poziom i niewiele "popływaliśmy". Na szczęście, pozostałe punkty, czyli mangrowce i wyspa pelikanów wynagradzają nam deficyt pelikanów !
Po wizycie w Strefie dojeżdżamy do Celestun. Pamietam je, jako pięknie kolorowe miasteczko. Teraz widać, że podupadło. Dużo bałaganu, domów w ruinie. Ogólnie smutne wrażenie.