Geoblog.pl    casper    Podróże    Meksyk 2009    Meksyk 2009
Zwiń mapę
2009
16
sty

Meksyk 2009

 
Meksyk
Meksyk, Cancún
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 35 km
 
Wczoraj byliśmy w Cancun i na Isla Mujeres. Cancun zobaczyliśmy tylko przelotem, miasto jak miasto, natomiast Isla Mujeres jest uroczą wysepka oddaloną o 30 minut rejsu od miasta.
Jeżeli chodzi o logistykę, to: 50 peso taxi z P.M. do dworca autobusowego, 18
peso bilet do Cancun (Junior 9 peso), dalej taxi z ADO do Puerto Juarez 50 peso,
rejs na wyspę i z powrotem 70 peso od osoby. Junior (4 latka) gratis. Na miejscu
można nie wychodząc z portu kupić rejs z nurkowaniem na rafie za 25 usd, w cenie
jest nurkowanie, możliwość potrzymania i zrobienia sobie zdjęcia z
rekinem (który chyba jest permanentnie naćpany, bo nurek musiał wskoczyć po
niego do wody i na rekach wytargać na powierzchnie), odbitka jedyne 100 peso,
pooglądanie przez siatkę delfinów (pływanie z nimi to koszt rzędu 130usd od
osoby), wizyta w wylęgarni żółwi ( datek 20 peso). Za dopłata 5 usd przewoźnik
zapewnia pyszny obiadek.
Na koniec zaszaleliśmy i wróciliśmy taksówką z portu pod hotel w P.M. za jedyne
300 peso.
Kolejny dzień już za nami. Z bieżących informacji: wczoraj byliśmy na rejsie
Yellow Submarine. Łódź co prawda pływa po powierzchni wody, natomiast my,
dzięki wielkim oknom w kadłubie i usadowieniu prawie na stępce byliśmy ok. 3
metrów pod woda. Wrażenia niezapomniane. Koszt całej imprezki to ok. 620 peso (
x 0,245zl.) od osoby + 20 peso/osoby za wstęp do National Parku. Junior ( 4
latka ) za darmo. Bilety kupowaliśmy w Puerto Juarez, w zasadzie nie trzeba
rezerwować z wyprzedzeniem ale jest to dosyć wygodne. Start wycieczki odbywa się
z mariny w Zona Hotelara Cancun, ok. 12-go kilometra. Zabrali nas motorówka z
nabrzeża, w trakcie rejsu serwowane są napoje (w cenie), po ok. 20 minutach
rejsu dopływamy do Yellow Submarine i przesiadka. Jak pisałem wcześniej,
wrażenia bardzo duże. Podczas rejsu powrotnego, załoga motorówki sama
zaproponowała dzieciom,, w tym Juniorowi, poprowadzenie motorówki, a prędkość
była spora, wiec i wrażenia były nie małe. Po powrocie na marine za jedyne 300
peso wrociliśmy do hotelu w Puerto Morelos.

Dzisiaj byliśmy w uroczym Croco Cun Zoo. Leży sobie na skraju Puerto Morelos, z
tego co zauważyłem, to nie jest zbyt popularne wśród Forumowiczów, wiec trochę o
nim napisze. Zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem, w naszym przypadku to była
przewodniczka Claudia, bardzo mila dziewczyna. Dosyć dobrze operowała
angielskim. W zoo wszystkie, no prawie wszystkie, zwierzęta są w bezpośrednim
kontakcie ze zwiedzającymi. Wyjątek stanowią tylko duże krokodyle i jadowite
węże. Male krokodyle, jaszczurki, boa, papugi, sarny i małpy są w bezpośrednim
kontakcie. W większości można je wziąć na ręce, pogłaskać, karmić ( w kasie
kupuje się specjalną karmę). Wiadomo, ze nie wszystkie zwierzęta można dotknąć
ale po raz pierwszy miałem możliwość potrzymać małego krokodylka w rekach,
czy węża boa.
Koszt tej imprezy to 220 peso od osoby + 18 peso paczka do karmienia. Koszt dojazdu taksówka z Puerto
Morelos to 50 peso w jedna stronę. Wiem, ze dla wielu, wizyta w takim zoo może
wydawać się mało atrakcyjna, ale dla Juniora była b. ciekawa i nigdzie w Polsce
nie miał możliwości zobaczenia tak blisko tylu zwierzątek. Osobiście coś takiego
widziałem w Villahermosie, tylko w dużo większej skali.
To tyle na razie, jutro postaram się napisać parę zdań o knajpach w Puerto
Morelos. Ogolnie, Meksyk nie jest już tak tanim krajem jak go pamiętam z przed
13 lat. Ale tez nie jest jakoś wściekle drogo.
Można powiedzieć, że porównywalnie z Polska. Gdyby ktoś był zainteresowany
bliższymi informacjami, to zapraszam do kontaktu mailem.


To już ostatni dzień w Puerto Morelos. Dzisiaj napisze kilka słów o gastronomii
i opisze moje perypetie z Alamo.
Śniadania spożywaliśmy przeważnie w restauracji hotelowej i w małej knajpce
Mama´s Bakery przy Rojo Gomes Av. W obu przypadkach śniadania dobre i b. syte.
Można sobie wybrać śniadanie mięsne, owocowe czy tradycyjną jajecznicę
(zawinięta w tortille). Kawa lepsza w Mama´s Bakery. Ta ostatnia, jest prowadzona
przez Amerykankę, która nie chce sie nudzić na emeryturze wiec nie ma problemu z
porozumiewaniem się, czego nie da sie napisać o Ojo de Aqua. W hotelu jest chyba
tylko dwoje kelnerów znających język angielski. Bardzo sympatyczny i
komunikatywny jest Jorge. Chętny do pomocy i uczynny. To dziwne, bo klientela
składa się głównie z turystów z USA i Kanady. W obu przypadkach nie przyjmują
kart płatniczych (restauracje, bo w recepcji hotelowej można płacić kartą). Koszt śniadania, dla trzech osób ( w tym dziecko) oscyluje od 200-300 peso (x 0.245zl). Mama´s Bakery jest trochę droższe. Dzisiaj zapłaciłem
za moje b. syte śniadanie (dwie szklanki soku wyciskanego z pomarańczy,
jajecznica i kawa) 150 peso.

Obiad:
zwiedziliśmy łącznie 5 knajpek. W żadnej nie było złego jedzenia wiec oceniać
mogę tylko na podstawie obsługi i ceny. Rozpiętość cenowa jest dosyć spora.
Wiec: sławetny Los Pelicanos, położony w południowo-wschodniej części Zocalo,
tuż przy plaży, knajpa przestrzenna z tarasami wychodzącymi na plażę. Ogólnie
o.k. tylko za obiad (ryba plus dodatki) dla naszej trójki zapłaciłem przeszło
500 peso. No i nie maja Corony. A to poważna sprawa. Po przeciwnej stronie,
Zocalo, patrząc wzdłuż plaży, na pietrze, schowana jest b. mila restauracyjka (z
dużą powierzchnią co jest dla mnie istotne, bo mój Kacper nie potrafi usiedzieć
w miejscu) o nazwie El Faro. Ceviches nie gorsze niż w Pelicanos, powierzchnia tez, inne dania tez b. dobre, polecam, zwłaszcza zupę Limon. Komunikatywni kelnerzy. No i taniej niż w Pelicanosie.
Jak wyjdziemy z El Fero i od razu pójdziemy w prawo do skrzyżowania Av. Jose Ma.
Morelos z Jose Gomez Av. dojdziemy do knajpki, której nazwy nie potrafię sobie
przypomnieć. Mieści sie na parterze, jest dosyć niewielka, charakterystyczny
daszek z trzciny. Dosyć drogo i jak nie znajdziemy miejsca w głębi sali, musimy
siedzieć prawie na zewnątrz a tam słońce daje się we znaki mocno. Wychodząc z
tej restauracji, skręcamy w Rojo Gomez Av. i dochodzimy do Don Pepe Ole. Wygląd
na pierwszy rzut oka nieciekawy, wiec warto spróbować. I to była najlepsza
restauracja pod wszystkimi względami: przestrzeń, smak i cena. Za obiad dla
trzech osób zmieściliśmy się w trzech stówkach. Z duża ilością Corony.
Ostatnia knajpka, to Ojo de Aqua. Bez zarzutów, zwłaszcza jeśli trafi się na Jorge.
SAMOCHÓD.
Rezerwacje robiłem dosyć wcześnie, będąc jeszcze w Polsce. Przyjeżdżam do Alamo,
niby wszystko jest ok. Pani wzięła ode mnie wydruk z rezerwacji, coś tam
postukała w klawiaturę, coś tam pogadała i zażyczyła sobie nagle przeszło 330
USD. trochę mnie zatkało, bo na rezerwacji miałem 270 usd, i gdy na to zwróciłem
uwagę Pani, ta próbowała mnie przekonać, ze moja cena jest cena w
Euro, później dodała, ze netto, bez podatków, bez kosztów zwrotu samochodu w
Tulum etc. Grzecznie sie zapytałem, czy wie co to znaczy :Estimated Total,
później pokazałem Jej, ze mam wymieniona cene w USD : 273,88 i Euro: 204,86. A
Ona ciągle chciała prawie 340 USD. W końcu udało mi się załatwić sprawę ceny.
Przeszedłem do odbioru samochodu. Takiego syfu dawno nie widziałem. Dostałem
(chyba za kare) zniszczona Corse, tutaj to nazywa się Chevrolet Chevi, cała
poobijana, porysowana, ze zniszczona tapicerka, nie działającym podświetleniem
tablicy etc.
Pracownik, muszę przyznać, dosyć rzetelnie pokazał mi uszkodzenia. Ja pokazałem
mu drugie tyle uszkodzeń, których nie zaznaczył na protokole odbioru. Uznał moja
racje bez szemrania. Nawet, dopisał wgniecenia w dachu, podarta tapicerkę.
Było późno i chciałem już wracać do P.M. wiec szybko sprawdziłem listę
wyposażenia. Niby wszystko się zgadzało, brakowało tylko zapalniczki. Podpisałem
i w drogę. Po drodze auto mi "chodziło" po całej drodze, coś było z układem
kierowniczym. Nazajutrz, ledwo otworzyłem oczy, zabrałem te cudo i pojechałem do
Alamo im oddać. Odbyło sie to w miarę bez problemów. W sąsiedniej wypożyczalni
(National Car) bez żadnych negocjacji wynająłem Volkswagena Paintera (to chyba
nasze Polo) rocznik 2009 dosyć prosty ale wygodny i 5-cio drzwiowy za jedyne 35
USD za dzień. W cenie mam CDW i TP.
To tyle na razie, Dzisiaj jedziemy do Tulum, i Chichen Itza. O warunkach będę
informował jak tylko będę mógł i miał cos do napisania. Ogólnie polecam Puerto
Morelos, tylko niestety ceny sa wyższe niz rok temu; przejazd
taxi do ADO kosztował 20 peso, tak teraz kosztuje 50 peso, wjazd do CroCoCun Zoo
kosztował 199 peso, teraz 220. Hotel z 600 peso, zdrożał do 800 peso, nie wiem,
czy to inflacja czy może ta Wilma, co ich tak sponiewierała trzy lata temu
(czego skutki widać do dzisiaj gołym okiem)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 6% świata (12 państw)
Zasoby: 92 wpisy92 32 komentarze32 1120 zdjęć1120 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
13.01.2008 - 24.01.2008
 
 
09.01.2009 - 24.01.2009
 
 
28.01.2010 - 17.02.2010