Koszt przejazdu z Teheranu do Isfahanu to 465000 riali za trzy osoby. Dla ułatwienia podam, że należy ściąć ostatnie 5 cyfr i w przybliżeniu mamy wartość w złotówkach. Autokar jakim jedziemy jest bardzo komfortowy, w rzędzie tylko 3 fotele, rozkładające się prawie do pozycji leżącej. W ramach biletu dostajemy paczuszkę z sokiem oraz kilkoma batonikami.
Isfahan. Miasto latających dywanów.
Jest godzina 5 rano. Pomimo jazdy komfortowym autokarem, czuję się jak z krzyża zdjęty. Bierzemy taksówkę i jazda do hotelu. Hotel Part. Koszt noclegu 30$ za pokój trzyosobowy. Cena dla obcokrajowców jest dużo wyższa ale my mamy przewodnika w postaci Saeida. Przyjmują nas o tak wczesnej porze i dają klucz do pokoju. Isfahan to miasto dywanów. Jak tylko wkraczamy na teren „handlowy” to od razu wielu sprzedawców zaprasza nas na herbatę. Przy okazji próbują sprzedać dywan. Niestety, pomimo, że deklarują, że dywany są latające, lot próbny nie jest możliwy. Dywany piękne i przepiękne. Wełniane i jedwabne. Ceny od 100 $ za mały chodniczek do 10 000$. za duży dywan. Możliwa wysyłka do Polski. Robota ręczna. Przed zakupem radzę sprawdzić ceny w internecie, bo może się okazać, że taki sam dywan kupimy dużo taniej w Polsce. Jak to się dzieje, nie wiem ale tak jest. Ciekawym miejscem jest Dzielnica Ormiańska. Zupełnie inna architektura, warto do niej zajrzeć choćby dla chwili oddechu od zgiełku miasta. Wizyta w kościele ormiańskim (a są ich chyba ze trzy albo 4) też jest ciekawym doświadczeniem.Warto odwiedzić lokalne Muzeum Narodowe. Zdjęcia pokazujące rzeź Ormian przez Turków oraz opisy tej tragedii są wstrząsające. Na koniec idziemy na kawę do restauracyjki, naturalnie też ormiańskiej. Jako ciekawostkę powiem, że zagadnęliśmy lokalnego Ormianina o warunki życia Ormian w państwie islamskim. Zaprzeczył jakimkolwiek informacjom o dyskryminacji czy sekowaniu. Ot, żyją sobie spokojnie i nikt Im niczego nie narzuca ani nie ogranicza.